04.12.2013, 01:31
Otóż zacząłem na w5, zaprosił mnie kolega z innej gry- eRepublik. Graliśmy sobie w kilka osób w małej osadce, doszliśmy nawet do palisady. Niestety dokończyło nam ją AD, albo Pande, nie pamiętam, w każdym razie duża rosyjska wioska i zamknęła nas wewnątrz tej palisady.
Na jakiś czas moja gra została przerwana, moich znajomych "na amen". Po jakimś czasie z nudów się zalogowałem i okazało się, że ktoś życzliwie nas zraidował (APEL DO PALIBASHERÓW: rajdujcie palisady, tam może być jakiś człowiek, który będzie wam za to wdzięczny )
Wyszedłem więc na wolność i samotnie przemierzałem rzeki, góry dżungle i inne takie. Aż postanowiłem założyć własną osadę. Zrobiłem palisadę (tym razem bez "pomocy" AD/Pandemonium ), zbudowałem domki, założyłem farmy i zacząłem grać. Doszedłem do jakiegoś tam przyzwoitego poziomu, korzystając tylko z oryginalnego clienta, 0 botów itp i zobaczyłem ze kilkadziesiąt gridów obok minie rozwinęła się duża wioska. Postanowiłem do niej dołączyć. Miałem szczęście, że spotkałem akurat jakąś farmerkę - Polkę. Pogadaliśmy chwilę i przedstawiła mi swojego szefa - Graviera (Rosjanin, którego bardzo, ale to bardzo szanuję), a ten postanowił mi zaufać. Dostałem działkę, zostałem 3. farmerem (okazało się, ze "jakiś tam poziom" w porównaniu z normą był żenujący) i szybko przyrastałem w LP i wiele się nauczyłem. Miałem okazję chodzić na polowania z takimi graczami jak Stefano [Стефано/Jynx] i dostałem nakładkę na endera (z którego w międzyczasie nauczono mnie korzystać) z wioski Pandemonium, która pokazywała curio na mapie (wtedy to było autorskie dzieło, dostępne dla nielicznych). To jeszcze bardzie przyspieszyło mój postęp. Niestety przez zdradę któregoś z członków nasza wioska została zrajdowana. Większość graczy zrezygnowała z gry i stałem się niejako liderem wioski (Mam chyba wrodzonego buffa +100 do charyzmy ). Gra w 2-3 osoby jednak szybko się znudziła. A robienie wszystkiego, od farming, po kapanie i opieka nad *****(tu każdy sobie wrzuci słowo, które mu odpowiada, wulgarne lub nie) krowami po prostu było męczące. Postanowiłem więc po raz pierwszy poszukać jakiś polskich graczy i tak oto jako w miarę ogarnięty (choć na 100% nie pro) gracz trafiłem na to forum.
Napisałem do Kostuchy, albo Robina w odpowiedzi na post rekrutacyjny do dużej polskiej wioski Begginers Tribe. Zostałem przyjęty, za 20 pereł sprzedałem fisx'owi nakładkę na Endera i zostałem jednym z farmerów. Niestety nie nacieszyłem się tymi perłami, bo tydzień-dwa później istnienie w5 zostało brutalnie przerwane.
Na początku w6 próbowałem wystartować z ekipą z BT, niestety okazali się mało ufni i stwierdzili, że za mało z nimi grałem, żeby dojść do tworzącej się społeczności Polan Horde. Napisałem więc do starego znajomego Graviera, który wprowadził minie do rosyjskiej wioski, która starała się zachować neutralność względem konfliktu na linii AD<>DIS. Niestety neutralność skończyła się rajdem ze strony DIS. W tym czasie grałem raczej mało, skupiając się na ważniejszych sprawach w życiu rzeczywistym. Grałem w osobnej osadzie, rzut beretem od niniejszej wioski. Jak wróciłem do gry i zobaczyłem, zę moja wioska-matka upadła, postanowiłem jakoś ciagnąć grę samodzielnie. Po gravierze dostałem postać Acre-Conqueror, ktora stała się moją główną. Miałem własną wioskę niedaleko DISu, spot wody q60, spot miedzi q70 w jaskini itd. W miarę upływu czasu dorobiłem się kupnego rcape i monocla, itd, zacząłem zbierać mnóstwo curio, żeby robić alty i jakoś się ciągnęło. W pewnym momencie znowu zacząłem szukać polskiej społeczności i tak dołączyłem do Erathii, teoretycznie części PH. Niestety przywódca wioski po jakimś czasie zdezerterował z gry i razem z Okocimiem staliśmy się liderami (pamiętne +100 do charyzmy) wioski. Niestety wioska wymarła, organizacja, szczególnie bez wsparcia ze strony PH padła i znowu wróciłem do gry w samotności. Przez chwilkę byłem w głównym PH [okres do drugiego rajdu (tego co wbili przez minehole'a na któreś działce)]. Jakoś się dziwnie stało (serio, nie pamiętam kto mnie w to wkręcił), że zostałem jednym z kilku ludzi, którzy przy ogromnej pomocy AD i Koi rozpoczęli budowę Yorku na w6 (pozostali to: Einar, Monopolis, dekuss, Novaq i Koksu/Sebek, jesli kogoś pominąłem-sorki). Oranie, brukowanie dżungli, budowanie muru z kilkudziesięciu tysięcy sztuk cegieł było **** (po raz kolejny wstawcie co chcecie) ciężkie i upierdliwe, jednak scementowało trzon wioski. Po tym jak wioska stanęła, wszystko się ułożyło, doszli kolejni ludzie, nadeszła Era Wielkich Lagów. Odebrało mi to chęci do gry.
Jak naprawili lagi, wróciłem, Wioska przeszła przeobrażenia, m.in. sporo nowych osób, które zacząłem cenić - skine, Gego, Specu, tetro. Szybko jednak wróciłem do bycia jednym z liderów wioski, praktycznie nie miałem własnych postaci, wszystko było do użytku kilku osób.
Okres, gdy twórcy ogłosili koniec W6 i początek W7 przypadł na czas, gdy byłem poza zasięgiem internetu, często po kilkanaście godzin w pracy w życiu realnym. Tak więc przygodę na w7 zacząłem 2 tygodnie później od większości. Zacząłem w Yorku. Niestety atmosfera tam panująca, pewne zasady, z którymi się nie zgadzałem i ludzie, którzy mnie irytowali (co do których obecnie urazy już nie chowam), oraz pewien incydent z przejęciem "publiczniej" postaci (oczywiście zostałem jednym z przywódców wioski), nie pozwoliły mi na spokojna grę w tej społeczności. Odszedłem do Devios, w którym jestem do dziś, szczęśliwie sobie funkcjonuję.
Zajefajna ekipa starych znajomych - Skine, dekuss, Tetro, Specu z mieszanką nowych, nieznanych mi, aczkolwiek bardzo dobrych graczy.
Czy czegoś więcej (poza innowacjami w gestii developerów) należy oczekiwać po tej grze?
Jeśli zdarzyły się błędy typu pomieszanie liter, czy tym podobne jak najbardziej przepraszam, pozwólcie, zę zwalę winę na wino q1000 jakie popijam w trakcie pisania oraz godzinę owego
Jak za bardzo oddaliłem się od tematu sorki, nie kasujcie posta bo mnie **** (każdy wstawia co chce) strzeli. Tak wygląda historia gry woozqa.
Na jakiś czas moja gra została przerwana, moich znajomych "na amen". Po jakimś czasie z nudów się zalogowałem i okazało się, że ktoś życzliwie nas zraidował (APEL DO PALIBASHERÓW: rajdujcie palisady, tam może być jakiś człowiek, który będzie wam za to wdzięczny )
Wyszedłem więc na wolność i samotnie przemierzałem rzeki, góry dżungle i inne takie. Aż postanowiłem założyć własną osadę. Zrobiłem palisadę (tym razem bez "pomocy" AD/Pandemonium ), zbudowałem domki, założyłem farmy i zacząłem grać. Doszedłem do jakiegoś tam przyzwoitego poziomu, korzystając tylko z oryginalnego clienta, 0 botów itp i zobaczyłem ze kilkadziesiąt gridów obok minie rozwinęła się duża wioska. Postanowiłem do niej dołączyć. Miałem szczęście, że spotkałem akurat jakąś farmerkę - Polkę. Pogadaliśmy chwilę i przedstawiła mi swojego szefa - Graviera (Rosjanin, którego bardzo, ale to bardzo szanuję), a ten postanowił mi zaufać. Dostałem działkę, zostałem 3. farmerem (okazało się, ze "jakiś tam poziom" w porównaniu z normą był żenujący) i szybko przyrastałem w LP i wiele się nauczyłem. Miałem okazję chodzić na polowania z takimi graczami jak Stefano [Стефано/Jynx] i dostałem nakładkę na endera (z którego w międzyczasie nauczono mnie korzystać) z wioski Pandemonium, która pokazywała curio na mapie (wtedy to było autorskie dzieło, dostępne dla nielicznych). To jeszcze bardzie przyspieszyło mój postęp. Niestety przez zdradę któregoś z członków nasza wioska została zrajdowana. Większość graczy zrezygnowała z gry i stałem się niejako liderem wioski (Mam chyba wrodzonego buffa +100 do charyzmy ). Gra w 2-3 osoby jednak szybko się znudziła. A robienie wszystkiego, od farming, po kapanie i opieka nad *****(tu każdy sobie wrzuci słowo, które mu odpowiada, wulgarne lub nie) krowami po prostu było męczące. Postanowiłem więc po raz pierwszy poszukać jakiś polskich graczy i tak oto jako w miarę ogarnięty (choć na 100% nie pro) gracz trafiłem na to forum.
Napisałem do Kostuchy, albo Robina w odpowiedzi na post rekrutacyjny do dużej polskiej wioski Begginers Tribe. Zostałem przyjęty, za 20 pereł sprzedałem fisx'owi nakładkę na Endera i zostałem jednym z farmerów. Niestety nie nacieszyłem się tymi perłami, bo tydzień-dwa później istnienie w5 zostało brutalnie przerwane.
Na początku w6 próbowałem wystartować z ekipą z BT, niestety okazali się mało ufni i stwierdzili, że za mało z nimi grałem, żeby dojść do tworzącej się społeczności Polan Horde. Napisałem więc do starego znajomego Graviera, który wprowadził minie do rosyjskiej wioski, która starała się zachować neutralność względem konfliktu na linii AD<>DIS. Niestety neutralność skończyła się rajdem ze strony DIS. W tym czasie grałem raczej mało, skupiając się na ważniejszych sprawach w życiu rzeczywistym. Grałem w osobnej osadzie, rzut beretem od niniejszej wioski. Jak wróciłem do gry i zobaczyłem, zę moja wioska-matka upadła, postanowiłem jakoś ciagnąć grę samodzielnie. Po gravierze dostałem postać Acre-Conqueror, ktora stała się moją główną. Miałem własną wioskę niedaleko DISu, spot wody q60, spot miedzi q70 w jaskini itd. W miarę upływu czasu dorobiłem się kupnego rcape i monocla, itd, zacząłem zbierać mnóstwo curio, żeby robić alty i jakoś się ciągnęło. W pewnym momencie znowu zacząłem szukać polskiej społeczności i tak dołączyłem do Erathii, teoretycznie części PH. Niestety przywódca wioski po jakimś czasie zdezerterował z gry i razem z Okocimiem staliśmy się liderami (pamiętne +100 do charyzmy) wioski. Niestety wioska wymarła, organizacja, szczególnie bez wsparcia ze strony PH padła i znowu wróciłem do gry w samotności. Przez chwilkę byłem w głównym PH [okres do drugiego rajdu (tego co wbili przez minehole'a na któreś działce)]. Jakoś się dziwnie stało (serio, nie pamiętam kto mnie w to wkręcił), że zostałem jednym z kilku ludzi, którzy przy ogromnej pomocy AD i Koi rozpoczęli budowę Yorku na w6 (pozostali to: Einar, Monopolis, dekuss, Novaq i Koksu/Sebek, jesli kogoś pominąłem-sorki). Oranie, brukowanie dżungli, budowanie muru z kilkudziesięciu tysięcy sztuk cegieł było **** (po raz kolejny wstawcie co chcecie) ciężkie i upierdliwe, jednak scementowało trzon wioski. Po tym jak wioska stanęła, wszystko się ułożyło, doszli kolejni ludzie, nadeszła Era Wielkich Lagów. Odebrało mi to chęci do gry.
Jak naprawili lagi, wróciłem, Wioska przeszła przeobrażenia, m.in. sporo nowych osób, które zacząłem cenić - skine, Gego, Specu, tetro. Szybko jednak wróciłem do bycia jednym z liderów wioski, praktycznie nie miałem własnych postaci, wszystko było do użytku kilku osób.
Okres, gdy twórcy ogłosili koniec W6 i początek W7 przypadł na czas, gdy byłem poza zasięgiem internetu, często po kilkanaście godzin w pracy w życiu realnym. Tak więc przygodę na w7 zacząłem 2 tygodnie później od większości. Zacząłem w Yorku. Niestety atmosfera tam panująca, pewne zasady, z którymi się nie zgadzałem i ludzie, którzy mnie irytowali (co do których obecnie urazy już nie chowam), oraz pewien incydent z przejęciem "publiczniej" postaci (oczywiście zostałem jednym z przywódców wioski), nie pozwoliły mi na spokojna grę w tej społeczności. Odszedłem do Devios, w którym jestem do dziś, szczęśliwie sobie funkcjonuję.
Zajefajna ekipa starych znajomych - Skine, dekuss, Tetro, Specu z mieszanką nowych, nieznanych mi, aczkolwiek bardzo dobrych graczy.
Czy czegoś więcej (poza innowacjami w gestii developerów) należy oczekiwać po tej grze?
Jeśli zdarzyły się błędy typu pomieszanie liter, czy tym podobne jak najbardziej przepraszam, pozwólcie, zę zwalę winę na wino q1000 jakie popijam w trakcie pisania oraz godzinę owego
Jak za bardzo oddaliłem się od tematu sorki, nie kasujcie posta bo mnie **** (każdy wstawia co chce) strzeli. Tak wygląda historia gry woozqa.
Gra 4fun.