http://screenshooter.net/0733205/jphaafo
Kontynuacja wczorajszego wątku. Jeden koleś był online, więc przebrałem się za newbie i postanowiłem potropić. Gdy dopłynąłem do jednego z agresorów, okazało się, że był z kolegą i właśnie pastwili się nad jakimś biednym graczem.
Gdy zrobili swoje i biegli do łodzi zostawionych na brzegu, postanowiłem udać spłoszonego i szybko odpłynąłem w górę rzeki. Sprawdziłem scentami czy płyną za mną, nie było inaczej. W tym momencie wyszedłem na brzeg, rozglądając się niby za curio, ale tak naprawdę w zupełnie innym celu.
Dopadli moją łódkę, przerzucili ją na drugi brzeg i puścili się biegiem za moją postacią. Zrobiłem kółko aby być między nimi a łodziami, zniwelowałem dystans dzielący mnie od bandytów obijając się to o kamień, to o skarpę. Gdy byli bardzo, bardzo blisko ominąłem drzewo i... odwróciłem się z pięścią wycelowaną prosto w jednego z nich.
W tym momencie byli bardzo zdziwieni. Jeden z nich nie miał już obrony, drugi za to nabijał IP i był gotowy wspomóc kolegę. Szybkie odbicie ataku i cios mieczem powala jednego z nich. Walka z drugim przeciągnęła się na tyle, że gdy powaliłem kolejnego, pierwszy zdążył wstać. Punch w biegu i obaj leżą, potem już tylko formalność w obijaniu leżących postaci.
Mieli około 300UA, 100 agi, 300-400 hp, słaby eq.